14.4.15

Intensywny i za szybki piętnasty miesiąc

żaden miesiąc nie minął nam tak szybko i tak intensywnie jak ten ostatni, ten piętnasty.
Wiąże się to przede wszystkim z przygowaniami i z uroczystością chrztu Alicji w Polsce i wizytą małej ekipy rodzinnej z Hiszpanii w Polsce przed i w czasie świąt Wielkanocnych.
Naprawdę działo się u nas dużo za dużo. Była ta jedna z najintensywniejszych podróży i wizyt wogóle...Uff Uff Uff 
Na dodatek Alicja nabawiła się zapalenia jamy ustnej - jak zwykle zresztą w podóży coś jej się zdrowotnie przytrafia...:-(

Mimo wszystko starałam się nie zapominać o Tobie Alicyjko (tak zaczęła wołać na Ciebie polska babcia) i o Twoim ogólnym rozwoju i postępach. 
Opkupiłam nas znowu w kolejne polskie książkowe perełki i skarby jak i nabyłam nowe płytki, którymi trzeba się w osobnym poście pochwalić...
Nie będę przed samą sobą ani przed nikim, kto czyta tego bloga ukrywać, że krótko przed odlotem do Polski i krótko po podsumowaniu fantatsycznego miesiąca numer 14, zaczęłam się też o Alicję niepokoić. Wspominałam lub starałam się nie ukrywać faktu, że Alicja nie chciała i bardzo długo nigdy nie wskazywała proszona czegoś paluszkiem. Parę razy przyłapałam się na tym, że jakby śmiała mi się w twarz, tak jakby chciała mi zasygnalizować, nie jestem małpka wytresowaną i nie będę nic na siłe pokazywać. Smuciłam się i zamartwiałam. I trafiłam gdzieć na artykuł, że nie wskazywanie paluszkiem przez dziecko jest jednym z sympotmów chorby Autyzmu. 
Pamiętam, że leżałam późno w Polsce w łóżku, zmęczona po całym dniu latania i załatwiania i nie dowierzałam co czytam...Nie chciałam w to uwierzyć. Z nikim się moimi zmartwieniami nie podzieliłam. 
Postanowiłam tylko zostawiając Alicję w rękach dziadków lub wujków poprosić o "przetestowanie".
No i okazało się, że Alicja ich rozumiała i czasem co chciała to palcem wskazywała. Dla wszystkich było to takie normlane. Ja chciałam sama się o tym przekonać...
Jest tak, że nadal nie jest to jej ulubione zajęcie i nie ma z naszych braw i radochy frajdy...Pokaże coś jak jej się zachce...
Mnie jakoś ten najcięższy kamień z serca spadł, ale może za szybko wyluzowałam...

Zdaję sobie sprawę, że na Alicję to dużo co ostanio się wydarzyło. Sam początek żłobka i nagle tyle języka niemieckiego. I ta podróż i wizyta Hiszpanów w Polsce, i zimni i śnieg, i choroba i chrzest....
Nie było w tym czasie też za dużo czasu na wspólne świadome czytanie...na zabawy i skupienie...

Wydarzyło się jednak w Polsce kilka nowych sytuacji i zachowań, godnych zapisania. 
Alicja

  •  "bawiła się" z kotem, który przez dziadka wabiony przychodził codziennie na balkon lub  na podwórko do Alicji - tylko od momentu jak zrobił bardzo gwałtowny szalony zwrot/skok, bała się go już i zdystansowała
  • próbowała i jadła wszystko co w domu zostało ugotwane. Najczęściej sięgała po kurpnik i żurek, których ja niestety nie gotuję...
  • równocześnie zdobyła uzanie i pochwałe całej rodziny za swoje próby jedzenia sama łyżeczką i widelczykiem - to są niby już efekty chodzenia do żłobka...
  • zaczęła na prośby rodziny zanosić papierki do kosza
  • podobno brała w rączki swojej kurteczkę i tym samym sygnalizowała babci i dziadkowi: zabierzcie mnie na zewnątrz, na spacer, chcę wyjść!!!
  • zorientowała się pierwszy raz, że w telewizji może zoabczyć bajki i kolorowe figurki. Na szczęście nigdy nie dłużej niż 2-3minuty poświęcała im uwagę, ale wreszcie zakumała o co chodzi...
  • Dostała pierwszy set plastykowy do zabawy w piskownicy i zabawkę siostrzyczkę Uczniaczka na Dobranoc
  • Kupiliśmy jej maluteńką jej pierwszą palemke na Niedzielę Palmową
  • na chrzcie wyglądała jak mała księżniczka, w swojej sukni z tiulem i nowych bucikach
  • rzuciła polewającemu jej główkę wodą księdzy takie spojrzenie i zaczęła płakać w niebogłosy!!!!
  • zaczęła używać szczotek, mioteł i mopa do aktywnego sprzątania...
  • odwiedziła pierwszy raz Kraków, pospacerowała po Sukiennicach i na szczęście nie zjechała w dół Kopalni Soli w Wieliczce
  • przy robieniu rodzinnego, czyli z mamą u z tatą, zdjęcia selfie, papuguje po nas i jak my pokazujemy języki to ona robi to odrazu też :-)
  • miała nie tylko znowu intensywny kurs języka polskiego, ale pierwszy raz taka mieszankę, bo i język hiszpański dorosłych i dzieci (przede wszystkim zabaw po hiszpańsku) w Polsce!!! takiej konstelacji nie było i szybko znowu nie będzie!!!





Po powrocie odsypialiśmy i dochodziliśmy do siebie w dosłownym słowa znaczeniu dobre 3- 4 dni. Alicja najbardziej. Wyszła z zapalenia jamy ustnej bidulka...I wyspała się przysłowiowe we wsłanym łóżeczku najlepiej!!!

Zbiór pierwszych słówek naszej wielojęzyczki:

I tak pięknie zaczęła do mnie wołać "mama!", uśmiechając się przy tym, kokietując prawie...A zaraz po mama przyszło świadomie pierwszy raz "am, am". Wreszcie nareszcie wiemy, że jest głodna, że  chce coś zjeść, że nam to chce zakomunikować... Jak powiemy jej, żeby powiedziała Papa to też powtórzy, ale nie zawsze. Prawie nigdy nie wypowie tego sama...

Słysząc słowo "mama" robię sie natychmiast jakaś weselsza, szczęśliwsza i uśmiecham się od ucha do ucha. 
Nie sądziłam, że bedzie mi to tyle radości sprawiać.

Cieszę się dla Alicji, że malutkimi kroczkami wypowiada pierwsze słowa, w tym jakimś takim trochę nijakim 15 miesiącu...
Cieszę się na powrót do naszej wielojęzycznej i spokojniejszej rzeczywistości.

Keine Kommentare:

Kommentar veröffentlichen